Święto jesieni

wtorek, 13 listopada 2018
Co tu dużo pisać...zapraszam na złote migawki.
Jesień rozpieszcza nas aurą, oby jak najdłużej.




Wczoraj rankiem Sławomir zapytał:
- Co to dziś za święto ?
-Wczorajsze - odpowiedziałam.
- A może wymyślimy mu jakąś nazwę, taka piękna pogoda, powiedzmy...Święto Jesieni.







Święto jesieni spędziliśmy w ogrodzie na mało świątecznych czynnościach ;) Odgruzowaliśmy plażę, ale bynajmniej nie po ostatnim wstrząsie górniczym ;) Od sierpnia na posadzenie czekało 5 rozplenic Little Bunny i jakoś doczekać się nie mogły. Miały zastąpić rosnące tam dotychczas zawciągi, które wyglądały ostatnio ''nieporządnie''. W ogrodzie, w którym na rabatach żwir, takie prace nie są szybkie. Spędziliśmy  na tym 5 godzin ! Wychodzi po  godzinę na jedną roślinę ;).Ktoś mógły zapytać coście tam robili tyle czasu ?! Ano, najpierw trzeba było usunąć żwir, dolna warstwa wymagała oczyszczenia  i przesiania bo okazało się, że mimo zastosowania tkaniny ogrodniczej żwir był mocno zmieszany z ziemią. Po latach, z resztek rosnacych tam roślin, liści itp. nazbierało się  trochę ściółki, która z czasem zamieniła się w ziemię. Potem usunęliśmy stare rośliny, oczyściliśmy starą tkaninę i umieśliśmy nowy fragment by załatać wcześniejsze dziury. Nikogo nie namawiam do stosowania maty ogrodniczej, ale sama z niej nigdy nie zrezygnuję.  Mata ma tyle samo  zwolenników co przeciwników. Jeśli ktoś może sobie pozwolić na obsługę firmy pielęgnacyjnej lub nie pracuje zawodowo albo jest na emeryturze albo każdą wolną chwilę lubi spędzać na pracy w ogrodzie i zdrowie  mu na to pozwala, to wolny wybór, ja próbowałam, ale chwasty wykończyły mój kręgosłup i psychikę, a nie o to chyba w ogrodzie chodzi.

To tutaj, w tym miejscu, pomiędzy rozplenicami uczciliśmy Święto Jesieni ;)








8 lat temu zamysł był taki : Rozplenica japońska ''Herbstzauber'', a u jej stóp 7 szt. kostrzewy sinej. Dość szybko okazało się, że to nie był najlepszy pomysł. Miejsce opanowała kostrzewa sina, siejąc się gdzie popadnie, natomiast starsze okazy tej odmiany z roku na rok wyglądały gorzej. Kostrzewy mają to do siebie, że się szybko starzeją i stają się niestety...brzydkie.


Rok po posadzeniu to miejsce wyglądało tak:


Nie nadążałam z usuwaniem nowych kostrzew, zapadła decyzja o wysiedleniu. Niestety niskie rozplenice Little Bunny w tych latach nie były jeszcze tak dostępne jak teraz i chociaż chętnie zostałabym przy pierwszym wyborze to musiałam wybrać coś co można było kupić. Padło na  zawciąg i nie wyglądało to najgorzej.


Ostatnio zawciag porozrastał się ogromnie, tworząc jedną zieloną plamę i suchymi środkami gdzieniegdzie, na zdjęciu tego nie widać, ale nie o taki efekt mi chodziło.

Zatem wracam do pierwszej myśli...
Na rabatkę trafiły Little Bunny.



O tej porze efekt marny, ale w przyszłym roku będzie już ślicznie.



Podsumowanie:

Rok 2011


Rok 2015

Tylko 4 lata różnicy !

Pozdrawiam





Zainteresują Cię


Prześlij komentarz


  1. Pięknie. Wcale się nie dziwię że czasami rośliny wygrywają z naszym kręgosłupem bo aby tak wyglądał ogród to trzeba w nim spędzić wiele czasu nie tylko na leżakowaniu :-).Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ..ależ pięknie ! jesień tak nas rozpieszcza. Czarująco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy takich złotych listeczkach nawet w ponury dzień "świeci słońce". A psisko jak żywe, nawet się nabrałam:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękna złota polska jesień :) Teraz tylko czekamy na pierwszy śnieg :)

    OdpowiedzUsuń