Dziś...deszcz.
Wczoraj...deszcz.
W niedzielę...deszcz.
Ale dobrze, że pada bo sucho.
Sobota była piękna, słoneczna
i z soboty dzisiejsze zdjęcia.
Tak cieszyłam się, że udało mi się ''coś'' zrobić w ogrodzie,
choć mnóstwo pracy czekało też w domu.
Coś jeszcze przycinam, coś podlewam, coś myję.
Pomalutku, powolutku...
Z sobotniej krzątaniny w ogrodzie wyrwał mnie budzik,
o 15.00 byłam umówiona z klientką na odbiór projektu,
a przy tych pracach ogrodowych można całkiem zatracić poczucie czasu,
dlatego budzik zawsze w pogotowiu ;)
Po spotkaniu znów wróciłam do pracy w ogrodzie,
zaparzyłam kawę,
usiadłam, spojrzałam na ogród
i ''dopadła'' mnie taka WDZIĘCZNOŚĆ za ten kawałek ziemi,
i za męża,
że podziela razem ze mną tę pasję,
że się popłakałam ?!
Pozdrawia
Wdzięczna Anna
:)
PS. Zdjęcie z budzikiem dorobiłam przed chwilą ;),
jakoś mi było mało zdjęć w tym poście.
Wspaniale słyszeć, że jest ktoś kto myśli podobnie.... cieszy się z kawałka własnego nieba i docenia wspólne pasje z mężem.
OdpowiedzUsuńDziękuję :):):)
UsuńPieknie Aniu! A najpiekniejsze jest To, ze jestes wdzieczna Bogu za męża, którego Ci dał. Zycze Wam Bożego blogoslawienstwa.
OdpowiedzUsuńPati
Dziękuję :):):)
Usuń