Wiosną zakochałam się w pachnącej surfinii o pełnych kwiatach.
Moje lato miało być ''pełne'' i ''różowe'' ;).
Pełne różu, nie wody.
Lato przyszło w kaloszach i zostało w... kaloszach.
Zmieniło tylko rozmiar z 36 na 45 ?! :(
Pełne różu, nie wody.
Jest puste...
To nie deszczowe lato to wyjątkowa anomalia. Przed ulewami albo podczas ulew chowam pod zadaszenie na schodach bo raczej nic by z nich nie zostało.
Na plaży przydałby się kajak ;)
Mamy małą Chorwację ;)
To nie jedyne miejsce w którym można u nas popływać ;)
Na pocieszenie...nie trzeba podlewać trawnika ani warzywnika.
Kiedyś latałam z konewką teraz latam z doniczkami...
Pozdrawiam
PS. Mam zaległe komentarze do opublikowania i odpowiedzi na pytania, już się za to biorę.
PS. Mam zaległe komentarze do opublikowania i odpowiedzi na pytania, już się za to biorę.
moje limonki tak ładnie rosły, niestety z dwoma coś się dzieje. Może nadrobią, może nie, ale mój entuzjazm przygasł. Tez parokrotnie chowałam do domu nawet, bo deszcz wręcz je posiekał. Co poradzić :) taką różową pełną też kiedyś miałam, teraz właśnie zostałam fanką limonkowych. Pozdrawiam :) Magda
OdpowiedzUsuńAch Magdo, ładnie to ujęłaś...entuzjazm przygasł, mój też ;)
UsuńNie ma kiedy przyciać bukszpanów, o opryskach nie wspominając, pełno mszycy,
choroby grzybowe się szerzą :(
Pani Aniu,
OdpowiedzUsuńteż biegam z doniczkami (darmowa siłownia :)). Najpierw mszyca, potem deszcz, ale serce się raduje jak patrzę na "limonki" mimo wszystko :). Pozdrawiam, Ilona.
To cieszy :):):)
UsuńPo przeczytaniu komentarzu przyszły mi na myśl słowa jednej z piosenek Pawła Domagały...
Nawet gdy słońca brak, to nie doskwiera tak, bo są...limonki ;)
Pozdrawiam