Dziś będzie prosto i smutno......
Zmarł...nie zginął. Nie była to bardzo bliska mi osoba...ale jako mała dziewczynka przyjaźniłam się z jego starszą siostrą, razem woziłyśmy go w wózku...bywałam w ich domu. Nie jestem w stanie tego ogarnąć....boję się myśleć co mogą odczuwać jego rodzice...był najmłodszym dzieckiem z czwórki rodzeństwa...W czwartek dostał się do szpitala...W piątek żartował sobie...mówił mamie, żeby się nie martwiła...że będzie dobrze............
W sobotę zmarł matce na rękach......................
.....................................................................................................................
......................................................................................................................
29 lat.................
Nie potrafię o tym pisać......................................uciekam myślami.....
zaraz boli mnie brzuch.........................
Przeraziła mnie ta wiadomość.....ta śmierć... w takim wieku.....?!
Tak szybko..............................?! Jak to możliwe....?????
Pamiętam gdy byłam dzieckiem....ONA zarezerwowana była dla...starych i pomarszczonych.
Była taka odległa.......Bałam się jej. Nie potrafiłam o niej mówić ani na nią spojrzeć.
Dziś.....nie boję się jej....jestem świadoma, że jest wpisana w nasze życie jak AMEN w pacierzu....
Ostatnie wydarzenia...przypomniały mi słowa...o których zapomniałam...
...niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym...
Ef 4.26
bo ONA może przyjść bez zapowiedzi, nieproszona i nie tylko do pomarszczonych.......
i dziękuję, że się dziś........obudziłam.