Od projektu do efektu - TRAWNIK

czwartek, 4 kwietnia 2019

Wiosną kiedy zakwitnie Forsycja  Forsythia to dobry czas by rozpocząć pielęgnację trawnika.


Podstawowe zabiegi dla trawnika to:
koszenie, aeracja, wertykulacja, nawożenie, podlewanie.
Można jeszcze dorzucić wałowanie i piaskowanie, ale my bez tych dwóch dajemy radę.
U mnie znak rozpoczęcia prac pięlęgnacyjnych wyznacza forsycja sasiadów ;).


Po publikacji postów z cyklu "Od projektu do efektu'' otrzymałam sporo e-maili za zapytaniami co to za rodzaj trawy, jak nazywa się mieszanka, którą zastosowaliśmy ?

Moi Drodzy, wysiewaliśmy mieszankę sportową, wszędzie tą samą i na ewentualne dosiewki zawsze kupujemy tę samą. Natomiast efekt dywaniku nie zależy od firmy, z której pochodzi mieszanka, ale od zabiegów jakie zafundujecie wiosną swojemu trawnikowi. Jeśli Wasz trawnik wypiętrza się, tworząc takie jakby kępki, to nie jest to wina mieszanki traw, ale braku wertykulacji, na każdym trawniku z czasem zacznie pojawiać się taki efekt, u mnie też. Zaradzi temu właśnie wertykulacja, która ma za zadanie ponacinać korzenie darni. Jej celem jest też usunięcie nadmiaru filcu, obumarłych części roślin, mchu.

Filc składa się z częściowo rozłożonych łodyg traw, rozłogów i korzeni,  powstaje pomiędzy żywymi źdźbłami trawy, a podłożem. Zbyt gruba warstwa filcu  może być szkodliwa dla trawnika bo ogranicza przepływ składników odżywczych, wody i powietrza do korzeni, sprzyja rozwojowi chorób na trawniku i utrudnia walkę z nimi.

Ruszamy z wertykulacją kiedy gleba jest sucha. Nie można wykonywać tego zabiegu gdy jest zbyt mokro. Jeśli nasz trawnik nie był krótko przycięty przed zimą, przed wertykulacją kosimy go jak najkrócej.  Po wykonaniu wertykulacji możemy go jeszcze zwałować, a potem nawozimy.
Wertykulacja mówiąc prosto, przerzedza nam trawnik i wyrównuje go. Trawnik po wertykulacji wygląda tragicznie, wydawać by się mogło, że ten zabieg mu zaszkodził, ale jest to mylne odczucie.
- Mieliście taki piękny trawnik po zimie, po co go zniszczyliście ?! - padają pytania.

Tegoroczna wertykulacja

Z prawej trawnik po zimie nietknięty jeszcze wertykulatorem.




Po pierwszym zabiegu czyli pierwszym przejeździe  wyglądał tak:


Kolejne rundy.




Skończyło się na 3 przejazdach i 18 workach siana.
Jak Student to zobaczył zawołał:
- Spakowaliście cały trawnik do worków ?!


Rzeczywiście poszliśmy po bandzie, na środku był najbardziej gęsty dlatego tam przerzedziliśmy go najmocniej, ale nie było wyjścia. Wygląda to tragicznie.



Prawda jest taka, musi wygladać źle by cały sezon wygladał dobrze i łatwo się go pielęgnowało.
Nam zdarza sie ponownie podczas sezonu wykonać jeszcze jedną, ale lekką wertykulację.







Nie bać się wertykulacji, nie bać się efektu ''szmaty", wiosną trawnik zregeneruje się bardzo szybko.

Po wertykulacji.


Przed wertykulacją.



Wertykulacji wymagają starsze trawniki  (3, 4 letnie ), na młodszych wystarczy zabieg aeracji.
Trawniki z rolki można, a ja powiedziałabym nawet należy poddać wertykulacji po roku od założenia, inaczej efekt dywanu zniknie  szybko, a rozpoczną się problemy z pielęgancją. Wśród klientów panuje mylne przekonanie, że jeśli  kupimy trawę z rolki mamy pielęgnację z głowy, ale to nie jest zakup dywanu do salonu. Tak, mamy efekt od zaraz, jeśli jednak nie zadbamy o niego tak jak o każdy inny trawnik, efekt zniknie tak szybko jak się pojawił, a zostanie rozczarowanie i żal "Ale przecieże tyle kasy wydaliśmy na trawnik z rolki ?!"

Oczywiście mówię tutaj o trawnikach, które są systematycznie nawożone i co za tym idzie gęste.
Jeśli po zimie nasz trawnik wyglada tak, to wertykulacja mu nie jest potrzebna, raczej wystarczy nawóz, a jeśli ktoś nie chce nawozić to radzę przynajmniej dosiać nasion.



Nawożenie wiosenne trawnika.
Jestem zwolenniczką nawozów z dużą dawką azotu na start, potem już niekoniecznie, ale z wiosny po solidnej wertykualcji on musi dostać ''jeść'' ;).

Na koniec anegdota ogrodowa ;)
Czytelnicy, którzy zaglądają do mnie od dawna może kojarzą, że z jednej strony sąsiaduję z moim bratem Marcinem i nie mamy płotu między posesjami. Pewnym letnim popołudniem zostaliśmy zaproszeni do mojego brata na imprezę pod chmurką. Gdy przyszliśmy goście grilujący kiełbaski zarzucili mnie pytaniami:
- Ania, co to za trawa u Was ?
- Czy ona jest plastikowa ? ;)
- Jaki to rodzaj mieszanki ?
- Ten sam co u Marcina - odpowiedziałam :)

Nie ma magiczych mieszanek traw, w sprzedaży tylko takie, które wymagają naszej uwagi ;).

Przyłapany...;)



To nie wszystko w tym temacie, ale wszystko w tym poście.
Planowałam zahaczyć jeszcze o zakładanie trawnika, ale to za dużo na jeden post,
a pielęgnacja to temat na czasie.
Zatem do trawnika jeszcze wrócimy ;)

Pozdrawiam

Czytaj dalej »

Od projektu do efektu

czwartek, 31 stycznia 2019

Jeśli nie zdołałam zachęcić do zimy pokochania, to mamy jeszcze inną opcję.
Możemy odwrócić naszą uwagę od zimowych klimatów
 i skupić się na cieplejszych naszemu sercu i oczu obrazkach ;)
Obiecywałam nie raz, wrócić na tyły mojego ogrodu i opowiedzieć  o powstaniu największej rabaty,
której realizacja została zaplanowana na koniec prac.



Ostatnio na spotkaniu projektowym objaśniałam klientom szkic koncepcyjny mówiąc:
- Tu i tu zrobimy rabatę, w tym miejscu też będzie rabata.
-A co to takiego r a b a t a ? - pyta klient.
Dla mnie oczywiście rzecz oczywista, ale nie wszyscy siedzą w branży ogrodowej albo są zielono zakręceni, zatem...

Dla tych co zajrzeli tu po raz pierwszy, a z ogrodnictwem nie mieli za wiele do czynienia to objaśniam co to takiego ''rabata''. Rabata nie rabat ;)

RABATA - to wyznaczony fragment ziemi obsadzony roślinami. Rabata może mieć różne kształty. Możemy spotkać rabaty prostokątne, okrągłe, kwadratowe, owalne lub o kształtach trudnych do określenia. Rabata może powstać na trawniku, ale także wzdłuż alejek, płotów, murów, pergoli, żywopłotów itp.

Powstał projekt ogrodu.Prace zostały podzielone na etapy. Najpierw w najbliższej okolicy domu powstało miejsce do odpoczynku bo tego potrzebowaliśmy najbardziej. W tym samym czasie posadziliśmy na tyłach żywopłot i posialiśmy na całej reszcie trawę, choć na połowie tej części miała powstać właśnie wspomniana rabata, ale zaplanowałam ją na koniec bo nie była elementem wyjątkowo nam potrzebnym na tym etapie do szczęścia.




Zajęliśmy się remontem dachu i elewacją domu, a potem rabatami przylegającymi do domu, w końcu rabatą frontową zwaną przedogródkiem. A dopiero na sam koniec wróciliśmy powtórnie na tyły.
Koncepcja zaprojektowanej rabaty opierała się na nawiązaniu do formalnego stylu ogrodu jaki spotykamy w przedogródku jednak, nie chciałam mieć całego ogrodu w takiej formie, ale skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć B i C. Spójność to mój ''konik'' ;)
A- formalny przedogródek
B- mniej formalne nasadzenia w miejscu wypoczynkowym
C- swobodne nasadzenia na tle żywopłotu w formalnym stylu.
Powstała klamra ogrodowa ;) Skoro jest klamra literacka, to i może być ogrodowa ;)
Zatem ta rabata też opiera się na kompozycji ma jednak bardziej swobodny układ nasadzeń, a nawiązaniem do formalności znajdziemy w dużym elemencie jakim jest żywopłot. Nasadzenia to gatunki, które spotykamy w pozostałych częściach ogrodu, musiałam się pilnować by wytrwać w zamierzonej konsekwencji. 
Zamysł był taki:


Nie spiesząc się, powoli pojawiały się kolejne elementy z projektu. I tak na zagospodarowanej trawą przestrzeni pojawiły  na skraju żywopłotu dwa elementy, które miały zamykać rabatę - klony w moim ulubionym kształcie Acer platanoides 'Globosum'



W kolejnym roku trzy świerki serbskie Picea Omorika (kojarzycie moją słabość do liczby 3 ;) wyjaśnienie tu...KLIK



Następnie bordowa piękność śliwo wiśnia Prunus cerasifera 'Nigra'






Można łatwo zauważyć, że na tej rabacie mam trzy gatunki drzew ;)
Powstał szkielet kompozycji, a potem nastała niezamierzona dłuższa przerwa.
Zapał trochę ostygł, trzeba było zadbać też o istniejące nasadzenia, zatem czasu zaczęło brakować,
a nie samą pracą w ogrodzie człowiek przecież żyje.
O tym co dalej i jak ruszyło z kopyta w następnym poście ;)

Na koniec anegdota ogrodowa ;)
Późną jesienią upolowałam sobie w zamierzonej wysokości wspomnianą wyżej Nigrę w szkółce oddalonej ode mnie jakieś 40 km.Transport ze szkółki nie wchodził w grę, ze względu na cenę. Swoim autem przewożę naprawdę dużo roślin, aż nie do uwierzenia czasem ile jestem w stanie zmieścić. Klieńci łapią się za głowę, a Sławomir podejrzewa, że w kontakcie z zielonym mój samochód robi się elastyczny ;).


Jednak ten gabaryt był wyjątkowy. Poprosiłam o pomoc żonę mojego kuzyna - Iwonkę. Iwonka podobnie jak ja, ma optymistyczne podejście do życia, a poza tym jest ciepłą osobą z wielkim sercem i wielkim samochodem, choć ona sama wzrostu podobnego do mojego ;).  Dla Iwonki nie ma rzeczy niemożliwych, do czasu...;)



Dotarłyśmy na miejsce, podeszłyśmy na stanowisko gdzie czekała zarezerwowana Nigra i wtedy...
uśmiech z twarzy Iwonki zniknął :
- Ania, przesadziłaś !!! My tego nie zmieścimy, teraz to mnie przebiłaś z wiarą w możliwości mojego auta, mogłam przyjechać większym (czyt, tirem)
- Zmieści się, spokojnie, zobaczysz, po przekątnej umieścimy, gałęzie nie są sztywne poddadzą się,
 a jak nie to się przytnie. Będzie dobrze. Uda się.

Zapakowałyśmy ją na wózek, podjechałyśmy pod kasy i okazało się, że jest problem, nie przejedzie przez kasy, bo dach przeszkadza, nie zmieści się pod dachem. Trzeba wywieź ją nie sklepowym wyjściem. Zaoferowano nam pomoc w załadunku, ale musiałyśmy trochę na tę pomoc poczekać bo akurat nikt nie był dostępny. Poszłyśmy zatem pozwiedzać ogród pokazowy przy szkółce, potem kawa w ogrodowej kawiarence, no i w końcu załadunek, przy którym pękły mi dżinsy na tyłku, obyło się jednak bez przycinania gałęzi ;). Wróciłyśmy do domu jak było już ciemno, ja przeszczęśliwa ze śliwo wiśnią w rozdartych gaciach. Wyładowaliśmy drzewo i zostawiliśmy pod domem w  miejscu osłoniętym przed wiatrem.


Jakież zdziwienie spotkało moją mamę, kiedy rankiem odsłoniła okno:
- O rany....Drzewo mi wyrosło ?!

Normalnie...magia, magia w ogrodzie ;)


Jak widzicie na zdjęciach drzewko naprawdę nie było niskie, ja jestem niska, ale  Sławomir to jednak kawał chłopa, 186 cm i zazwyczaj na wszystkich patrzy z góry, a przy nowym nabytku wydawał się taki malutki ;)


 Z zielonymi pozdrowieniami

Anna 
tym razem nierozdarta 

;)

PS. Od pierwszych nasadzeń w tym roku latem minie 10 lat, Nigrze jesienią stuknie 6 lat.
a inne początki prac można zobaczyć 
tu...KLIK
a tu efekty...KLIK

Czytaj dalej »

Dywanik...;)

środa, 21 maja 2014
Mięciutki, zielony dywanik...;)


Zima tego roku była wyjątkowo sprzyjająca trawnikowi...
Za to jest pełno mszycy, chorób grzybowych i innych robali pod dostatkiem,  dzięki tej  łagodnej zimie.
Nie można mieć wszystkiego...;) 


W tamtym roku płakałam nad trawnikiem...w tym cieszę oczy i biegam boso.
Wczoraj było tak ciepło i przyjemnie, że sezon ''na bosaka'' otwarłam...;)
Trawnik mam z siewu, robiony na raty...etapami. Jestem zwolenniczką zakładania trawnika z siewu pod koniec lata i jesienią. Ziemia wtedy jest nagrzana co sprzyja ekspresowemu kiełkowaniu, nie przytrafią się nam przymrozki, a ostre palące słońce mamy też za sobą...
no i deszcze...nam sprzyjają :)
Wybrałam mieszankę sportową i jesteśmy z niej bardzo zadowoleni.


A oto zapowiedź kolejnego posta...:)


Pozdrawiam Was zielono...:)
i podpisuję się...



Pani Kuleczka...;)


Czytaj dalej »

Tęsknię...;)

sobota, 16 marca 2013
Tęsknię za takim widokiem....


Zdjęcia pochodzą z pierwszych dni maja tamtego roku...
Czy na pewno to jest możliwe...żeby za 6 tygodni cieszyła nas taka zieleń...



Nie widziałam już dawno...moich sąsiadów ;)


Dzisiejsze temperatury...studzą mój optymizm....
Zmarzłam dziś...do kości ;) szukając wiosny.....
O...nawet mi się zrymowało...;)


Pozdrawiam....na zielono ;)
Życząc sobie i Wam wyższych temperatur...
Ciepłej niedzieli....:):):)



Czytaj dalej »

Marzenia się spełniają...;)

czwartek, 7 lutego 2013

Nie jestem wielką marzycielką...nie chodzę z głową w chmurach...


Marzeń mam...kilka...?!
Niektóre się spełniły...na inne czekam...czekam.......czekam.....
Niektóre...wielkie, niektóre...małe,
Jedne wymagają finansów...inne...cudu ;)

Pamiętam, że od dziecka marzyłam by zmienić... dom;)
Jako mała dziewczynka miałam ''kompleks starego domu'' ;)
Wszystkie moje koleżanki...koledzy mieszkali w takich...pięknych nowoczesnych ''kostkach'' ( hit lat 60...bodajże) a ja w takiej starej chałpie...Było mi wstyd.....:(:(:(
Mój dom był jednym z pierwszych domów wybudowanych w naszej miejscowości.Odbiegał znacznie od architektury, która zaczęła go otaczać...Tak jak pisałam, były to domy w kształcie sześcianów z płaskimi dachami...do tego otynkowane.Czasy komunizmu...taki styl...Dla mnie pięęękny...wtedy...
Jako nastolatka...zaczęłam patrzeć na niego... inaczej.
Zaczęłam doceniać jego kształt...lekko spadzisty dach...
Elewację chciałam dalej zmienić, ze względu na różnicę w cegle przy oknach...co było wynikiem zmian wielkości okien przez moich dziadków...:( Ciągle namawiałam rodziców...na tynkowanie...
Po jakimś czasie na murze pojawił się winobluszcz, który dodawał domu uroku...i osłaniał co trzeba...;)
W końcu polubiłam ceglaną elewację...nawet bardzo...:):):)
Zaakceptowałam go...takim jakim był...:)
Niektórzy potrafili w nim dostrzec jakiś..urok..
ale przykro było mi słyszeć...że dla innych to rudera...
Wiedziałam...że ma potencjał. Widziałam to...! ;)
W mojej głowie...rodziły się pomysły...długi czas....
Nie mam w swoim archiwum wielu zdjęć starej elewacji z czasów jej ''świetności''...gdy dom ginął w winobluszczu... :(

Dziś...spełnienie marzenia małej dziewczynki....
Zapraszam na metamorfozę...naszego staruszka...;) i ogródka przed domem...


Przed liftingiem...mąż zrzucił pnącze bez mojej wiedzy...nie zdążyłam uwiecznić...


Prace rozpoczęły się późną  jesienią 2010


         Pogoda, końcówką października i listopada...
       w tamtym roku była wyjątkowo dla nas przychylna...

                             


Zdążyliśmy z dachem w samą porę...;)


Prace nad  elewacją zakończyły się w maju 2011
(tak dużego...dalmatyńczyka nie widziałam nigdy...;) )


Teraz...czas....na PRZEDOGRÓDEK !!!
Tyle na to czekałam..........!!! 
Tyle na to czekały...bukszpany....!!!
 Kupione początkiem marca...
Byłam dość entuzjastycznie nastawiona do czasu prac....
Nie spodziewałam się,że będą sadzone pod koniec czerwca :(
Już ledwo zipiały...;)

Najpierw przymiarka...czyli wyobraźnia kontra real ;)

     


Fazy tworzenia ciąg dalszy...

O tu... już widać gdzie będzie chodnik...:)



Powstał wreszcie...chodnik.
Można by rzec...w oka mgnieniu... 
Prace nad chodnikiem zakończyły się o 23.00...
A my zamiast iść spać...i pakować się...bo nazajutrz wyjeżdżaliśmy na wczasy...
(na szczęście nie samolotem)
zabraliśmy się za równanie terenu i sadzenie 140 bukszpanów
w świetle reflektorów...
Przydaje się czasem...to oświetlenie studyjne mojego męża...;)
Sadzenie przerwała burza...o 1.00 w nocy...
Czekaliśmy.........ale nie chciała się skończyć...
Poszliśmy spać...nastawiając budziki na 4.00 by dokończyć pracę...
O tej godzinie reflektory nie były już potrzebne..;)
O 9.00 mieliśmy wyjeżdżać na wakacje.
Skończyliśmy...o 8.00
Miałam dość...!!! 
Wyjechaliśmy 11.30...na wypoczynek...
Oj....potrzebowałam go...;)
Bukszpany naprawdę krzyczały już...że chcą do gruntu...;)
Nie mogłam ich zostawić...kolejnych 2 tygodni w tych małych doniczkach z wyjałowioną ziemią...
Poza tym to problem z podlewaniem takiej wielkiej ilości...
w takich malutkich doniczkach...


Tutaj zdjęcia po powrocie z wakacji...i pierwszych postrzyżynach...;)
Pod oknami pojawiły się kosze na kwiaty...


                                                           Teraz kolej na resztę nasadzeń i ''erę żwiru''...
                                                                           Trwało to przeszło miesiąc...
                                                                              Płukanie i zasypywanie...
                                                     Robiłam to praktycznie sama...dlatego  tyle zeszło...
                                                                 Pomocników miałam...z doskoku...;)
                                    


Ostatnie zdjęcie może wskazywać na... finał ?!
Niech Was nie zwiedzie...kadrowanie ;)
Do końca jeszcze....jeszcze....


Teren okazał się bardzo nierówny...?! 
A wcześniej był tu trawnik i nic nie wskazywało na takie różnice w terenie.
Trzeba było dowieźć ziemi i wyrównać

                         

                                                                           Voila...:)


                                                               Teraz tylko...sieje je...



                                                                          Siałam ja....:)

                                           

                                                Nasionka przykryte równą warstwą lepszej ziemi....
                                                                     Widać po kolorze...;)
                                                     Ładny taki dywanik...moi chłopcy stwierdzili,
                                                                      że mógłby zostać na stałe. :)

          

Trawnik powstawał późno...przełom września i października


Wreszcie...
od projektu...do efektu....;)
Przyjechał pan Kowal....i do bukszpanowego zawijaska dołączył zawijas kuty...






Podsumowując....;)






  jesień 2011                jesień 2010

jesień 2011              wiosna 2010


Skończyłam.....wreszcie..........to chyba najdłuższy poooooost ;)
Zdjęcia są bardzo różne...z różnego okresu...
robione różnymi aparatami.

Długo czekałam......
Zaczęła marzyć dziewczynka....

Wszystko ma swój czas i swoją porę...
Nie wszystko można mieć od zaraz...
Życie nauczyło mnie.....czekać
więc
 robię co w mojej mocy...
       i czekam........
..........................................................

Pozdrawiam...
ciepło...cieplej....najcieplej....
:):):)





Czytaj dalej »