Wczoraj przyszła wiosna :):):)
Tym razem nie czekałam na nią z szampanem jak w zeszłym roku (o tu...KLIK ), ale z czerwonym nosem...;) Obyło się bez fajerwerków ;) Przyszła cicho otulona ciepłym słońcem, nawet wiatr się schował by nie przeszkadzać. Przyszła czy przyjechała...??? Nie interesuje mnie jaki wybrała środek transportu.
Czy to była fura, hulajnoga czy kareta...;) Ważniejsza dla mnie była jej kreacja ;)
Ostatnio rozdzielam swój czas pomiędzy wirusa, ogród i kuchnie.
Ta ostatnia miała być gotowa na 21 marca. Niestety ani termin astronomicznej ani kalendarzowej nie sprawdził się.Remont trwa, a nasze mieszkanie przypomina ''ruski akademik'' Kuchnia rozprzestrzeniła się
wszędzie. Stół stoi w sypialni, lodówka, zmywarka i piec oraz pół kredensu w przedpokoju.
Druga połowa kredensu w salonie. W samej kuchni na razie pustki...Ogólnie panuje...CHAOS.
Odwiedził nas ostatnio siedmioletni bratanek męża i powiedział...ALE TU MACIE BAJZEL !!!
Strzeliłam sobie w kolano pokazując najpierw kompozycje wiosenne z Keukenhof, a dziś z mojego ogrodu.
Cóż, nie wszyscy mogą pozwolić sobie na TAKI rozmach. Po tych tysiącach kwiatów...wszystko wypadnie marnie... Ale wiosnę kochają też Ci z cieńszym portfelem, zatem zapraszam na ''tanią wiosnę'' ;)
Wrażenia z oglądania odmienne, ale moja radość z trzech krokusów i szafirków tak samo ogromna :):):)
Szafirki w szklanym, wysokim naczyniu pięknie się prezentują.
To też zabieg praktyczny. One lubią się pokładać, a tak zapewniamy im podporę i dłużej możemy się nimi cieszyć :):):)
Doniczkę maskujemy mchem.
Przepraszam, za przestój na blogu...trzech winowajców już znacie...wirus, ogród i kuchnia.
Opublikowałam oczekujące komentarze i trochę tu ogarnęłam bo straszyła zima...
Zostawiam pozdrowienia wiosenne i zmykam do przedpokoju gotować niedzielny obiad :)
Miłej niedzieli...
PS. Kiecka wiosenna pochodzi oczywiście z Keukenhof ;)