- Idziesz już do domu ? - zapytał mnie małżonek.
- A która godzina ? - odpowiedziałam pytaniem.
- Dochodzi 19.00, idziesz ?
- Szczerze, to miałam iść 2 godziny temu, wyszłam tylko na chwilę, w ramach przerwy dla kregosłupa od komputera, chciałam posadzić resztkę bratków, ale przechodząc obok donic zauważyłam, że ziemia całkiem sucha, to stwierdziłam, że najpierw podleję, przy napełnianiu konewek, rzuciły mi się w oczy chwasty, to zaczęłam plewić, przechodząc z konewką zauważyłam, że na rabacie pod lustrem mało kory, to poszłam po worek, jak szłam po korę to wzrok trafił na rozgardiasz z doniczkami i zaczęłam porządkować, a potem...
- Posadziłaś te bratki ? - przerwał mi.
- Nie, nie doszłam jeszcze do nich- To kiedy wrócisz ?
- Nie wiem, jesienią...?!
Prawda taka, że praktycznie od wiosny nasze życie przenosi się do ogrodu.
Wiosenne ''ogarnięcie'' zabiera sporo czasu i wydaje się nie mieć końca,
zawsze coś zostaje jeszcze do zrobienia.
Wraz z pierwszymi promieniami wybywamy do tej przestrzeni
i spędzamy tu każdą wolną chwilę od pracy zawodowej.
Lubimy tu być,
lubimy tu pracować, zdarza się i odpoczywać ;).
Praktycznie ogród wpisał się w nasze życie,
hmm, raczej nasze życie wpisuje się w ogród ;).
Ciągle jeszcze jest coś do
przycięcia, umycia, posprzątania, wyszorowania, posadzenia, naprawiena, skoszenia, podlania, przesadzenia.
Pozdrowienia zapracowane przesyłam
:)
PS. Jeszcze opryski, zapomniałam o opryskach ?!
Niczego jeszcze nie pryskałam, a jest już mszyca i ćma bukszpnowa
:(
Pozdrowienia zapracowane przesyłam
:)
PS. Jeszcze opryski, zapomniałam o opryskach ?!
Niczego jeszcze nie pryskałam, a jest już mszyca i ćma bukszpnowa
:(